Niedziela, 29 września 2024 r., to dzień mojej pierwszej mszy odprawionej w języku malgaskim od czasu mojego powrotu na Madagaskar. W towarzystwie dwóch młodych malgaskich zakonnic ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszego Serca Ragusa, Léi i Mamy, wyruszyliśmy pieszo piaszczystą drogą w stronę kaplicy Bemokijy, pół godziny od Morondava.
Czeka na nas lokalna wspólnota chrześcijańska – około 35 osób, głównie kobiet i dzieci – a na ich twarzach widać radość. Kluczowe zdanie Dobrej Nowiny tej niedzieli przypomina nam, że „Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.” (Mk 9,41).
Na koniec uroczystości dostałem prezent w postaci tradycyjnego malgaskiego kapelusza! Gdy tylko założę ją na głowę, atmosfera spontanicznie robi się radosna, której towarzyszą wybuchy śmiechu nie tylko najmłodszych, ale i dorosłych. Po wyjściu czas na tradycyjne pamiątkowe zdjęcie z chrześcijanami, przed drewnianą kaplicą i w cieniu dużego drzewa mango obsypanego pierwszymi owocami !
Następnie wyruszamy w drogę powrotną do Morondava, wciąż w towarzystwie Léi i Mamy, oczywiście z nowym malgaskim kapeluszem na głowie, oddalając się spokojnie pod radosnym spojrzeniem dzieci.
Ledwo dotarłem do Morondava, wyjeżdżam ponownie, tym razem samochodem, z moim polskim kolegą, ojcem Pawłem – odpowiedzialnym za parafię i misję – na drugą uroczystość, podczas której przedstawi mnie chrześcijańskiej wspólnocie Andranoteraki.
Kiedy dojeżdżamy, w kaplicy, również drewnianej, znajduje się już grupa wiernych licząca około 70 osób; zgromadzenie tworzą głównie kobiety, mężczyzn zaś można policzyć na palcach jednej ręki. Mały chórek wita mnie w swojej wiosce piosenką. Po ostatnim przemówieniu katechety i prezydenta wspólnoty, podchodzi do mnie młoda dziewczyna w imieniu wszystkich i wręcza mi prezent; to drugi podarunek: piękny, tradycyjny wiklinowy kosz, ale z którego dziwnie wyłania się głowa bardzo zaskoczonej kaczki… ona i ja też…! A potem nieuniknione brawa dla nas obu…!
Wracając na misję, wolę iść pieszo z inną młodą siostrą i młodą nowicjuszką z tego samego zgromadzenia, siostrą Katarzyną i Hasiną; idziemy w upale ponad 30 stopni, przez 45 minut, po bardzo gorącej, piaszczystej drodze....!
Kilka dni później, w środę rano, wraz z moim współbratem, ojcem Bruno – dyrektorem szkoły katolickiej poświęconej naszemu założycielowi, św. Eugeniuszowi de Mazenod – w Tsimahavaobe, na terenie parafii, wziąłem udział w akcji „Szklanka mleka dla uczniów”.
Patrząc na zaangażowanie kobiet w przygotowanie tego wydarzenia, przychodzi mi na myśl fragment Ewangelii: wesele w Kanie (J 2,1-11). Kontekst jest oczywiście zupełnie inny, nie jesteśmy na weselu, ale na podwórzu dużej szkoły, od przedszkola do ostatniej klasy, gdzie zamiast gości stoi kilkuset uczniów w różnym wieku.
W Kanie: „Nie mają wina”. W Morondava też, na szczęście! W szkołach jest to surowo zabronione, a na dodatek prawie wszyscy uczniowie są jeszcze nieletni.
Kobiety starają się wykonywać polecenia otrzymane od dyrektora. Pod szopą, w miejscu „sześciu stągwi kamiennych – z których każdy zawierał około stu litrów – służących do rytualnych oczyszczeń Żydów”, na ognisku stoją trzy duże garnki – z których każdy zawiera około dwudziestu litrów wody – na drugie śniadanie dla małych dzieci oraz uczniów chrześcijańskich i niechrześcijańskich.
Jeśli chodzi o przerwę, „nie nadszedł jeszcze czas”, ale dzieci gęsiego cierpliwie czekają, aż dźwięk dzwonka przejdzie pod szopę i otrzymają szklankę mleka.
Praca kobiet jest nieustanna, niektóre przy garnkach obserwują ogień, w którym gotuje się woda, inne mieszają saszetki z mlekiem w proszku – Humana Expert SL, produkcji niemieckiej – w dużych misach i wiadrach, aby uniknąć grudek. Na dźwięk dzwonka nadchodzi w końcu ten piękny moment, w którym można napełnić misy i wiadra gorącym, słodkim mlekiem. „I napełnili je aż po brzegi. Teraz, nalejcie i zanieście wszystkim uczniom.”
Podczas długiego oczekiwania uczniowie „nie wiedzieli, skąd pochodzi to gorące i słodkie mleko, ale dobrze wiedzieli ci, którzy podawali, ci, którzy czerpali i podgrzewali wodę.” Na weselu w Kanie „mistrz posiłku, skosztując wody przemienionej w wino (ale nie na próżno...), zawołał pana młodego.”
W Morondava wszyscy uczniowie, którzy skosztowali wody zamienionej w gorące, słodkie mleko – i to też nie na próżno – wołają dyrektora, aby otrzymać drugą szklankę. To początek prostego gestu, wykonanego ku radości i szczęściu około 800 uczniów, od przedszkolaków po uczniów ostatnich klas. Ośmielę się stwierdzić – pozytywnie – że wszyscy bawili się znakomicie…! A jednak tego ranka w Morondava nie było ślubu...!
Czasami wystarczy tak niewiele, aby dać najmłodszym chwilę radości i sprawić, że będą szczęśliwe. Jest to jeden z niezliczonych owoców autentyczności Dobrej Nowiny. „Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.” (Mk 9,41).
« Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie » (Mt 22, 9).
O. Alfonso Bartolotta omi