Wolontariat misyjny w przychodni w Marotsiriry

Odsłony: 988

Razem FisOd wizyty na oblackiej misji w Masomeloce, moje życie w Marotsiriry biegło szybkim tempem. Zwiększająca się liczba pacjentów wypełniała czas codziennych zajęć w tamtejszej przychodni lekarskiej. Cyklon, który przeszedł przez region w połowie lutego, znacznie utrudnił wielu chorym dotarcie do przychodni. Przyczynił się też do zalania wielu domostw, zniszczenia pól ryżowych i wstrzymania komunikacji z miastem. Dzięki Bogu, woda w miarę szybko ustępowała i codzienność stopniowo powracała na swoje tory.

Kaplica 01Kaplica 02W połowie lutego razem z siostrami i pacjentami z okolicznych miejscowości miałyśmy możliwość świętowania Dnia Chorego podczas odpustu w Marotsiriry. Przybył misjonarz oblat, O. Jean Didier, aby odprawić uroczystą mszę świętą i udzielić sakramentu namaszczenia chorych.

W tym samym miesiącu odwiedzili nas również inni wyjątkowi goście – oblaccy prowincjałowie z Kanady wraz z prowincjałem z Madagaskaru i o. Krzysztofem Koślikiem. Ojcowie z Kanady odbywali kilkutygodniową wizytę na Czerwonej Wyspie, której celem było przede wszystkim zapoznanie się z pracą misyjną na Madagaskarze. Cyklon nieco zmodyfikował program ich wizyty, ale spędzili u nas dwa dni.
Kanada 01Niezwykle cenne było to, że zechcieli podzielić się z nami doświadczeniami misji w Ameryce Północnej, w Kanadzie, gdzie zdarza się, że misje oddalone są od siebie o tysiące kilometrów, a poziom życia społeczeństwa i problemy skrajnie różnią się od tych w Afryce. Opowiedzieli także o pracy z Indianami i o misjach na zimnych terenach wśród Inuitów (Eskimosów). To spotkanie dużo mi dało, poruszało serce, ponieważ te kontrasty dopełniają obraz Kościoła jako jednego Ciała i budzą uznanie dla tych wszystkich, którzy tworzą misje. To również pomaga w odkryciu tej wielkiej potrzeby, by modlić się w intencjach misyjnych, za misjonarzy i o nowe powołania.

Praca w naszej przychodni lekarskiej nie obyła się bez przygód. W ostatnim miesiącu pracy, pewnego piątku, zakłułam się igłą zabrudzoną krwią i, według polskich zasad, należało jak najszybciej wdrożyć postępowanie poekspozycyjne. Dzięki szybkiej pomocy oblatów, w ciągu półtorej doby zorganizowano dla mnie niezbędne wizyty lekarskie, badania i leki profilaktyczne w stolicy Madagaskaru – Antananarywie. Odwiedziny w stolicy stały się okazją do tego, aby pierwszy raz stanąć „oko w oko” z krokodylami w Croc-Farm (farma krokodyli) i skosztować mięsa tego gada.

Tygodnie uciekały, a do naszej przychodni coraz częściej przychodziły osoby z nowymi dolegliwościami. Korzystając z doświadczenia sióstr, miałam szansę wykonywać nietypowe zabiegi i oglądać, jak goją się trudne rany.

Dispenseur 02   Dispenseur 01   Dispenseur 04
Dispenseur 07   Dispenseur 05   Dispenseur 06
Dispenseur 08   Dispenseur 10   Dispenseur 09
Dispenseur 11    

Pellicule6 FisW ostatnią niedzielę przed opuszczeniem Marotsiriry chrześcijanie w sąsiedniej parafii Abohitsara w czasie liturgii oficjalnie złożyli mi życzenia szczęśliwego powrotu do Polski, a potem ze świeckimi koleżankami udałyśmy się na ostatnią cafee au lait (kawa z mlekiem) w wiejskim barku. Czas pożegnań trwał przez kilka dni. Zespół pracujący w przychodni zorganizował w ostatni czwartek pożegnalną imprezę w kameralnym gronie, na której obdarowano mnie przeróżnymi pamiątkami z Madagaskaru, a siostra dyrektor wręczyła mi własnoręcznie uszytą sukienkę z typowymi malgaskimi wzorami. W piątek po kolacji siostra przełożona zaprosiła mnie na „sahoby”, przygotowane przez młodzież z naszej szkoły rolniczej, czyli pokaz artystyczny, na którym nie brakowało tańca i śpiewu, znalazły się na nim nawet skecze kabaretowe. Cały pobyt na misji u Sióstr Córek Mądrości zwieńczyła wspólna msza święta w Marotsiriry, którą w sobotę odprawił o. Krzysztof Koślik.

Druga część półrocznego pobytu na Madagaskarze dobiegała końca i przyszedł czas, aby w kwietniu powrócić do ukochanej Polski. Pięć niezapomnianych miesięcy pracy w przychodni w Marotsiriry miała zwieńczyć podróż na zachodnie wybrzeże wyspy w okolice Morondavy, gdzie poznałabym zupełnie inne oblicze malgaskiego klimatu, odwiedzając w tym czasie placówki oblackie, aleje baobabów i inne godne podziwu miejsca. W planie była również tygodniowa praca w nowo wybudowanej przychodni w Befasy na misji o. Marka Ochlaka i spędzenie tam Wielkanocy.

Jednak rzeczywistość związana z epidemią koronawirusa pokrzyżowała plany, które przygotowali wcześniej ojcowie. Po opuszczeniu Marotsiriry i pożegnaniu się z pięknym Mahanoro, odbyłam nietypowe dwa tygodnie kwarantanny w Domu Prowincjalnym w Antananarywie. To był czas, można powiedzieć, swoistych rekolekcji. W momencie, kiedy na świecie wprowadzano coraz to ostrzejsze restrykcje sanitarne z powodu Covid-19, mi dane było każdego dnia uczestniczyć w Eucharystii i w życiu wspólnotowym. Ojcowie znaleźli dla mnie możliwość bezpiecznego powrotu do Europy samolotem ewakuacyjnym dla Europejczyków, a stamtąd, po trzydniowym pobycie w Paryżu u Sióstr Nazaretanek – autokarem do Polski. W tym miejscu chciałam serdecznie podziękować oo. Adamowi Szulowi i Dominikowi Ochlakowi, którzy bardzo mi w tym pomogli. Dziękuję również o. Mariuszowi i pozostałym oblatom, którzy przebywali w tym czasie w stolicy. Dzięki nim czułam się tam jak w rodzinie. Pomyśleli nawet o moich urodzinach.

Jestem niezmiernie wdzięczna Bogu za ten czas, który mi pozwolił przeżyć na Madagaskarze. Wiem, że chciał, aby były to właśnie to konkretne pół roku mojego życia, w tym miejscu, wśród tych osób. Dziękuję Prokurze Misyjnej za wsparcie i jeszcze raz dziękuję każdemu, kogo poznałam i każdemu, kto się przyczynił do mojego wolontariatu. Za obecność, troskę, dar wspólnoty i dzielenie się doświadczeniem misyjnym.

Dzieci Busz 01   Dzieci Busz 04   Dzieci Busz 07
Pożegnanie 05   Mahanoro 01a
Dzieci Busz 05   Dzieci Busz 06   Dzieci Busz 03
    Pożegnanie 02

KrystynaPrzygocka
położna, wolontariuszka Wolontariatu Misyjnego NINIWA przy Oblackim Duszpasterstwie Młodzieży w Kokotku