Drodzy Przyjaciele i Czytelnicy „Echa z Madagaskaru”! Pewnie z łatwością każdy z nas stwierdzi, że Pan Jezus jest wędrowcem. Podczas pobytu na ziemi przemierzał okoliczne wsie i miasteczka, spotykał się z ludźmi i rozmawiał z nimi o Niebie. Dlatego również pewnie nikogo nie dziwi fakt, że dzisiejsi jego uczniowie również przemierzają świat, żeby służyć ludziom i głosić Dobrą Nowinę o Królestwie.
Moje misjonarskie drogi zaprowadziły mnie na Madagaskar, gdzie żyję i pracuję od ośmiu lat. To miejsce, gdzie czuję się szczęśliwy w nieraz niełatwej pracy z tymi dobrymi ludźmi.
Dzisiaj jednak chciałbym się z Wami podzielić trochę innym misyjnym doświadczeniem, nie mniej pięknym niż to z malgaskiej ziemi.
We wrześniu ubiegłego roku, w odpowiedzi na prośbę ojca prowincjała, Kanadyjskiej Prowincji Wniebowzięcia O. Mariana Gila OMI, zostałem skierowany na dziesięć miesięcy do pracy z Polonią kanadyjską.
Po przylocie do Kanady o. Prowincjał zaproponował mi pracę w parafii św. Eugeniusza de Mazenoda w Brampton wraz z dwoma współbraćmi: o. Wojciechem, proboszczem i Michałem, wikariuszem.
Co prawda przed wyjazdem na Madagaskar pracowałem dwa lata w parafii w Polsce, miałem jednak pewne obawy, czy uda mi się sprostać nowym zadaniom i dobrze wejść w klimat parafii polonijnej.
Moje obawy bardzo szybko się rozwiały, przede wszystkim dzięki serdeczności parafian, którzy przygotowali mi bardzo cieple przyjęcie.
Przez dziesięć miesięcy, oprócz tradycyjnej pracy księdza (Msze św., spowiedzi, chrzty i pogrzeby, nabożeństwa), opiekowałem się katolickimi rodzinami w Domowym Kościele, uczyłem katechezy w polskiej szkole, wraz z s. Agnieszką ze Zgromadzenia Misjonarek Chrystusa Króla byłem odpowiedzialny za duszpasterstwo młodzieży, opiekowałem się szafarzami Komunii świętej i lektorami w parafii oraz prowadziłem przygotowania do chrztu.
Parafia św. Eugeniusza w Brampton to jeszcze młoda parafia powstała zaledwie kilkanaście lat temu, nie przeczy to jednak faktowi, że jest to parafia na wysokim poziomie i z dobrymi tradycjami.
Przepiękny kościół, przyciąga wielu ludzi. Często spotykałem w nim nie tylko chrześcijan, ale i ludzi innej wiary, którzy z czystej ciekawości wstępowali do środka, żeby podziwiać tę piękną budowle.
Wnętrze przyozdobione licznymi ołtarzami poświęconymi św. Rodzinie, św. Eugeniuszowi, św. Janowi Pawłowi II i św. Judzie Tadeuszowi.
Najpiękniejszy z ołtarzy poświęcony jest Matce Bożej Ludźmierskiej. To do niej w każdą środę wieczorem przybywają liczni chrześcijanie, żeby wziąć udział w uroczystym nabożeństwie i zanosić swoje prośby za Jej wstawiennictwem.
Dzięki serdeczności ludzi i pięknej liturgii szybko oswoiłem się z nową pracą. Na podziw i uwagę zasługuje wielkie zaangażowanie ludzi w życie parafii oraz kultywowanie polskich tradycji. To przy kościele odnajdują swoje miejsce, wspominają życie w rodzinnej Polsce i dbają, żeby kolejne pokolenia polonijne nie zapomniały swoich korzeni. Często z duma i radością powtarzają: to nasz kościół! I rzeczywiście dbają o niego jak o swój własny dom.
Dziesięć miesięcy na kanadyjskiej ziemi szybko mi minęło. Powrót na Madagaskar napełniał mnie radością, jednak praca wśród tych dobrych ludzi pozostawiła we mnie niezatarty ślad. Podziwiałem ich wiarę, szczere oddanie i gotowość do niesienia pomocy.
Jestem wdzięczny Panu Bogu i chcę podziękować moim Współbraciom oblatom, z którymi tam pracowałem i wszystkim ludziom z którymi się zaprzyjaźniłem i miałem kontakt.
Dzięki temu nowemu doświadczeniu po raz kolejny przekonałem się, że Kościół to jedna rodzina, że nie jesteśmy sami i że wszędzie, gdzie jest Kościół, gdzie żyją chrześcijanie, mamy nasz dom.
Ojciec KOMAN Piotr